środa, 20 sierpnia 2014

Solidarity of Arts pod gwiaździstym niebem.

    Nie tak dawno w pewną ( na szczęście suchą i gwieździstą) noc na gdańskiej Ołowiance rozbrzmiewał jazz.
I to jazz w najwybitniejszym wydaniu.Prawdę mówiąc to tylko właśnie ten gatunek muzyczny nastraja mnie pozytywnie na nadchodzącą jesień, która już sierpniowym wiatrem puka w moje okno.

   Kto był ten wie, kto wpadł przez przypadek przytargany wraz z nadciągającym tłumem ten może i się przekonał, że tego typu koncert nie zdarza się często. Osobiście widziałam tego typu koncerty, zrealizowane z takim rozmachem i z tak olbrzymią sceną wyłącznie na koncertowych płytach dvd. Najczęściej dodatkowo były to koncerty zza oceanu, przez to niezwykle odległe i potęgujące przekonanie, że tylko Nowy Jork czy Chicago mogą być miejscem prawdziwej tętniącej muzyką euforii.
Tu było tak jak być powinno, z kilkoma zarzutami organizacyjnymi.
 I tak jak na nasz klimat (sorry...) było w miarę ciepło i co najważniejsze nie padało.Gwiaździste niebo przekonywało, że noc będzie długa i soczysta w dobrą muzykę. Niestety stanie niemal na baczność, ze względu na ilość osób (nawet w "golden circle") sprawiało duże trudności wielu osobom- ból nóg, pleców czy chłód były ciężkie do opanowania. Co prawda jazz nie był jednorodny a niektóre bardzo dla nas orientalne składy muzyków zaserwowały prawdziwa mieszankę jazzu z salsą, bossa nova czy okraszoną szczyptą orientu, tu można było nawet potańczyć do czego zachęcały wokalistki ze sceny, wtedy ból i chłód na chwile ustawał.

   Nie mniej jednak tyle gwiazd pokroju Wayne Shortera, Esperanzy Spadling, Herbie Hancocka czy Markusa Millera nie spotykają się obok siebie często na jednej scenie..tym bardziej w tak mało jazzowym kraju jak nasz.
No dobrze już nie przesadzam fanów jazzu jest na szczęście co raz więcej. Może niedługo przebijemy liczebnością imprezę w Kwakowie:)


Wszystkich melomanów pozdrawiam szerokim uśmiechem niczym klawiatura fortepianu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz