czwartek, 16 października 2014

Poszukiwana inspiracja od internautów.

Jestem aktualnie w trakcie tworzeńia nowej kolekcji. Jak zwykle w rytmie Furii, czyli wbrew regułom panującym w branży. Kolekcja zimowa powstaje z opóźnieniem godnym poślizgu opon letnich na pierwszym oblodzonym asfalcie.

MOJE pytanie na dziś: Co powinno powstać? O jakie elementy powinnam rozszerzyć ofertę? Co dla siebie widzielibyście wśród moich okryć?

Pytanie jest palące i nie cierpiące zwłoki ponieważ okres pierwszych smarków, zimnych stóp i kiszonych liści na chodniku rozpoczęty więc praca w furii pracy;)

Każdą propozycję rozważę i postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

Pamiętajcie, że siedząc nad czystą kartką mamy nieograniczone możliwości tworzenia, nawet jeśli fantazja wymaga wyjechaliśmy z projektem poza obszar kartki i malowanie po stole!

środa, 20 sierpnia 2014

Solidarity of Arts pod gwiaździstym niebem.

    Nie tak dawno w pewną ( na szczęście suchą i gwieździstą) noc na gdańskiej Ołowiance rozbrzmiewał jazz.
I to jazz w najwybitniejszym wydaniu.Prawdę mówiąc to tylko właśnie ten gatunek muzyczny nastraja mnie pozytywnie na nadchodzącą jesień, która już sierpniowym wiatrem puka w moje okno.

   Kto był ten wie, kto wpadł przez przypadek przytargany wraz z nadciągającym tłumem ten może i się przekonał, że tego typu koncert nie zdarza się często. Osobiście widziałam tego typu koncerty, zrealizowane z takim rozmachem i z tak olbrzymią sceną wyłącznie na koncertowych płytach dvd. Najczęściej dodatkowo były to koncerty zza oceanu, przez to niezwykle odległe i potęgujące przekonanie, że tylko Nowy Jork czy Chicago mogą być miejscem prawdziwej tętniącej muzyką euforii.
Tu było tak jak być powinno, z kilkoma zarzutami organizacyjnymi.
 I tak jak na nasz klimat (sorry...) było w miarę ciepło i co najważniejsze nie padało.Gwiaździste niebo przekonywało, że noc będzie długa i soczysta w dobrą muzykę. Niestety stanie niemal na baczność, ze względu na ilość osób (nawet w "golden circle") sprawiało duże trudności wielu osobom- ból nóg, pleców czy chłód były ciężkie do opanowania. Co prawda jazz nie był jednorodny a niektóre bardzo dla nas orientalne składy muzyków zaserwowały prawdziwa mieszankę jazzu z salsą, bossa nova czy okraszoną szczyptą orientu, tu można było nawet potańczyć do czego zachęcały wokalistki ze sceny, wtedy ból i chłód na chwile ustawał.

   Nie mniej jednak tyle gwiazd pokroju Wayne Shortera, Esperanzy Spadling, Herbie Hancocka czy Markusa Millera nie spotykają się obok siebie często na jednej scenie..tym bardziej w tak mało jazzowym kraju jak nasz.
No dobrze już nie przesadzam fanów jazzu jest na szczęście co raz więcej. Może niedługo przebijemy liczebnością imprezę w Kwakowie:)


Wszystkich melomanów pozdrawiam szerokim uśmiechem niczym klawiatura fortepianu.

sobota, 21 czerwca 2014

sam na sam z samym sobą, czyli samotność w tłumie

   Dawno tego nie było. To się na prawdę rzadko zdarza ale zapragnęłam zostać sama ze sobą. Może się za sobą stęskniłam, może wręcz przeciwnie- chcę się na siebie podenerwować. Tego nie wiem. Czuję jednak, że jak na chwilę nie zostanę sama to zwariuję a sezon zimowy zbliża się wielkimi krokami....Furio ogarnij się!
Ten post ma na celu doprowadzenie mnie do porządku! Baczność! 20 przysiadów, 10 głębokich oddechów i spocznij. A teraz usiądź i zastanów się co dalej.
   Czasem człowiekowi potrzebny święty spokój, nawet takiemu człowiekowi jak ja, który ciągle gdzieś lata, spala kalorie, pracuje, spotyka się z ludźmi. Bez jaj! Ludzie są świetni, w dużej ilości jeszcze lepsi, pojedynczo i parami. Czasem jednak przychodzi taki dzień, gdzie kocyk staje się lepszym przyjacielem niż nie jeden sprawdzony kumpel.
Co wtedy?
Trzeba sobie na to pozwolić, dać sobie komfort dresu, braku makijażu i rozczochrania szlafrokowego no i zamkniętych drzwi. Oby nie na długo, ale chociaż na jeden wieczór z wyciszonym telefonem, bez Fb i twittera.
Szaleństwem jest oczekiwanie w życiu czegoś nowego ciągle robiąc to samo...kiedyś to usłyszałam i zostało w mojej głowie. Tym samym dałam sobie luksus dnia wolnego od...wszystkiego poza tym jednym postem.
Może to trywialne ale dla osoby takiej jak ja, która śpiąc w sobotę do 9 ma już wrażenie że pół dnia straciła bezczynnie, zdanie sobie sprawy z potrzeby samotnego wieczoru jest czymś totalnie wyjątkowym. Tym się chciałam z Wami podzielić.
I tu już wyłączam komputer i wszystkie inne dystraktory. Cześć i czapka!

wtorek, 3 czerwca 2014

Off Fashion Festival 2014 oczami Furii.

Uf....trochę wody w Wiśle upłynęło zanim zasiadłam do tego posta aby opisać co działo się na Off Fashion Festiwal w Kielcach. Chodziło głownie o to, że ciężko opisuje się cokolwiek mając w sobie tyle endorfin, puls zbliżony do triatlonisty po zawodach, a głowę spuchniętą od pomysłów i inspiracji.

No to zaczynami. 
Po czterech godzinach snu i długiej, nocnej podróży jedna kawa to za mało. Ale nie ma czasu na oddech. Czeka mnie wiele pracy. Na szczęście miałam dwie dodatkowe ręce do pomocy- za co z tego miejsca serdecznie dziękuję. Dwie, silne męskie ręce potrafią na prawdę zdziałać cuda...bez skojarzeń:)

Od rana wybór modelek, wizaż, fryzjer, w krótkiej przerwie coś na ruszt, przygotowanie stylizacji, ostatnie poprawki, prasowanie, dopasowywanie butów, przymiarki z modelkami..uf...jeszcze dwie godziny do początku pokazu. Hala na której odbywała się całość półfinałowego pokazu razem z backstegem to betonowa hala z wykuszami i wspornikami- Baza Zbożowa. Pył i kurz a na to wszystko piękna pogoda- 30 stopni i MAJ.
Praca na kolanach, w kuckach i w skłonie nad niesfornym materiałem i ...modelkami w tych okolicznościach przyrody okazały się prawdziwą orką.

"Uwaga, drodzy Państwo na backstagu, prosimy o skupienie. Za pół godziny rozpoczynamy pokaz, tym samym proszę o ostatnie przygotowania do show.Pierwsi projektanci niech ustawią się wraz z modelkami przy scenie"

Zaczyna się. I tu zaskoczenie. Żaden z projektantów nie myśli nawet o tym żeby się przebrać, odświeżyć czy malować. Wszyscy jesteśmy skupieni i zmęczeni dlatego to jak będziemy wyglądać schodzi na dalszy plan. Nic dziwnego, że po każdym pięknym i szykownym pokazie [projektant który wychodzi na końcu to taki niepozorny wypłosz. Tam na zapleczu, jest na prawdę gorąco!

Sam pokaz to raptem 3 minuty.

Kiedy teraz o tym myślę słyszę w głowie muzykę, którą  po tygodniu poszukiwań wybierałam do pokazu.Widzę też wysokie modelki, które dostojnie i bez pośpiechu przemierzają wybieg eksponując to co każdy z projektów miał w sobie najlepsze. Czuję też olbrzymi dreszcz ekscytacji mieszanej ze zdenerwowaniem nie wiem czy nie większym od tego na obronie pracy magisterskiej czy innym ważnym w życiu wydarzeniu.

Film z mojego aparatu, którym usiłowałam nakręcić choć fragment pokazu pokazuje moje zdenerwowanie idealnie. Nic nie widać. Tak bardzo trzęsły mi się dłonie.

Później ogłoszenie wyników. Wiedziałam już wtedy, że finał nie będzie mi dany tym razem...no właśnie tym razem.

Następny Off to już będzie inna bajka- Bajka z Furią w tytule.







piątek, 25 kwietnia 2014

Trójmiasto wzywa artystycznie.

Byłam na urodzinach Shakespeara.Krótka to była lecz kolorowa impreza. 

Dla kogoś kto jechał na tę imprezę specjalnie ponad 100 kilometrów nie była to specjalna, wielka feta. Raczej abstrakcyjne widowisko. W trakcie show zastanawiałam się jaki był zamysł artystyczny przedsięwzięcia, jakimi postaciami ze sztuk autora byli poprzebierani najróżniej aktorzy i co do cholery robił tam Pudzian? Co powiedział by na to wszystko sam jubilat?
Tego nie wiem do dziś jednak tamten dzień natchnął mnie refleksją, że artysty nikt nie musi rozumieć. Ważne żeby się sprzedawał. Jak nie teraz kiedy żyje, to może chociaż za 100 lat. Albo jak umrze w jakiś ciekawych okolicznosciach, to moze chociaż wtedy o nim głośno będzie...na chwilę.

Tak samo nie musimy rozumieć swoich znajomych, byłych partnerów, projektantów mody, jazzu, poezji i matematyki.


poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Pęd tworzenia w chwili braku natchnienia.

   Pada deszcz. Jest całkiem ciemno i nieprzyjemnie na dworze. Nawet wyglądając na świat przez mętną po zimie szybę okna. Organizm dochodzący do siebie po długiej chorobie broni się przed normalnym funkcjonowaniem bólem głowy i apatią. Jednak głowa, podejrzewana czasem o skłonności do ADHD pracuje na najwyższych obrotach. Trzeba wziąć się do dzieła! Szpilki w dłoń, albo lepiej nożyczki, aaabo nie wezmę gazety zrobię kolaż...

   I czasem trzeba taką głowę utemperować. Żeby nie szalała, bo działanie bez planu na nic się nie zda, kiedy w mózgu chaos, na czole wyczuwalna podwyższona temperatura a ręce rozbiegane.Trzeba umieć powiedzieć sobie stop! Uwaga mówię: siadaj na d..ie z kartką, ołówkiem. Ochłoń i zadaj sobie pytanie jakie są teraz rzeczy ważne? Na co masz ochotę? ( z tym pytaniem mam często problem bo mam zdecydowaną, niepohamowaną ochotę na kilka rzeczy na raz) Co będzie dla Ciebie priorytetem? Jaka rzecz nie cierpi zwłoki? ( Tu najczęstszą odpowiedzią w moim przypadku jest: sprzątanie- czasem trzeba ulec ale bez przesady...najwięksi artyści żyli w skrajnym nieładzie) No i pytanie klucz, czy mam niezbędne środki do wykonania danej rzeczy...Tu zaczynają się schody. Ja mam często ochotę na szycie, chociaż nie mam jeszcze swojej maszyny do szycia, albo z przyjemnością namalowała bym obraz...ale farby z gimnazjum już wyschły i ciężko się nimi maluje...Koniec końców zawsze znajduję natchnienie na stworzenie dzieła. Szyję torebkę, robię proste rzeczy na szydełku ( proste, mam na myśli szalik, szydełko do grubych wełen "6"), kolaż przy dostępności skrawków materiałów lub gazet, przesadzam rośliny w ogrodzie i kopie, kopie, kopie. Jednym słowem NOSI MNIE.
   Kurde, no zawsze jest coś do zrobienia wokoło. Tyle w szafie rzeczy do przerobienia/ oddania innym, biżuterii do rozplątania, psa do wyczesania, dywanu do wyprania, mebli do poprzestawiania, kwiatów do nawożenia, trawnika do skoszenia, kurzu do starcia, RZECZY DO STWORZENIA!

Consensus: Chorowanie potrafi być napędzane twórczą energią.





czwartek, 10 kwietnia 2014

Są takie zmiany, których się nie spodziewamy...

   Miało być o modzie. Prawda jest jednak taka, że niewiele rzeczy w życiu jesteśmy w stanie zaplanować. Część ze zdarzeń możemy przewidzieć jak na przykład to, że mój pies podejdzie do mnie zaraz ze swoją ulubioną zabawką i zacznie mnie nią szturchać zapraszając do zabawy. Miało być o modzie a będzie o zmianach.

   Wczoraj pojechałam na chwilę do lekarza. Po ośmiu godzinach wyszłam już innymi drzwiami, ze szpitala z diagnozą. Diagnoza brzmiała: musisz szybko zmienić kilka podstawowych spraw w swoim życiu, np. jedzenie. Nagle nie wolno mi tego co tak lubię, a wolno…właściwie niewiele…Powoli oswajam się z tym co wczoraj usłyszałam i chociaż ludzie chorują dużo ciężej i tak naprawdę nie mam się czym martwić to wczorajszy dzień trochę zburzył mój świat.

   Tym samym każdy dzień będzie nieco inny od dotychczasowych, a nadchodzące święta będą trochę inne od ostatnich. Poranna kawa już nią nie będzie a wakacje, o ile sobie na nie pozwolę, spędzę w cieniu parasola. Można by powiedzieć  „Good By Jearsey”, ale To bym nie była Ja.
Tworzę nową kolekcję. Jak się tylko zgramolę na chwilę z łóżka dokładam kolejną cegiełkę do mojej firmy. Kolejną cegiełkę w nowym życiu.