piątek, 7 lutego 2014

Historia pewnej sesji zdjęciowej.

   Na ten dzień czekałam bardzo długo. Wiele aspektów trzeba było podopinać aż do ostatniej chwili. Nie udało mi się tylko dogadać z pogodą, która postanowiła, Moją Pierwszą w Historii Sesję Zdjęciową Projektu FURIA BY SAKOWICZ, zepsuć. Mógł padać śnieg, mogła być gołoledź, mógł trzaskać mróz...Nie. Padał rzęsisty deszcz. Nie jakieś tam małe kropelki. Wielkie, mokre kropliska rozpryskujące się na prawo i lewo swoimi wodnistymi drobinami. Modelki na miejscu, fotograf zwarty i gotowy. Nawet kafejka w centrum Kazimierza i Pan Kelner byli mi przychylni. Trudno! Trzeba sobie radzić.
Na stół dzban z gorącą herbatą. Na twarze modelek piękne makijaże. Fotografowi aparat na ramię. A mi uśmiech na dziób i w drogę.
Poszło sprawnie, choć nie obyło się bez niespodzianek. Ze wszystkim poradziliśmy sobie "egelancko".
   Następnego dnia, to ja zostałam poproszona o pomoc w realizacji czyjejś sesji zdjęciowej. Za przysłowiowe "dziękuję" miałam wykonać kilka pięknych makijaży. I tu też organizatorzy zwarci i gotowi. Zdeterminowani, bo czas w studio opłacony, co do minuty trzeba było się wyrobić a stylizacji do sesji ponad 20. I tu też klops. Nie ma modelki. Postanowiła zadrzeć nosa i mimo zapewnień nie raczyła się zjawić. Sytuacja awaryjna jak w trakcie mojej sesji. Jednak o tyle ile z pogodą ciężko walczyć, tu problem rozwiązał się zaskakująco. To ja zostałam poproszona przed obiektyw. Taka zamiana ról. Padło tylko pytanie:
-" A potrafi Pani tak 2 w 1? Będzie Pani modelką i sama się Pani pomaluje...?!?"
Dla mnie BOMBA!

Wniosek:  Potwierdza się znowu..." Gdy Bóg zamyka drzwi, otwiera okno..."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz