sobota, 8 lutego 2014

Stań, powiedz nie jestem tu sam.

 
   To było dawno temu. W trakcie  pierwszego roku studiów kiedy to jeden z profesorów powiedział zdanie, które przyświecało mi przez te piękne 5 lat. Mianowicie mieliśmy pamiętać, że sama magisterka nic nam nie daje. To tylko dokument, papierek. Dopiero to co doświadczymy, nasze zaangażowanie, wszechstronność, będą wskaźnikiem w dalszym poszukiwaniu drogi do kariery. Profesor wyraził również zmartwienie takim stanem, rzeczy. Wspomniał coś o "dawnych czasach" i o tym, że podobno " Kiedyś, kiedy ja byłem młody..." i zadumał się. Chyba nad naszym poczciwym losem. Wzięłam sobie to do serca. Tym samym praktyki, staże i pierwsze prace wypełniały mój czas po zajęciach. A często nawet zamiast nich.
     Jedną z takich przygód, które chyba najlepiej wspominam było założenie i prowadzenie z sukcesem przez dwa lata Pierwszego Polskojęzycznego Klubu Toastmasters w Sopocie.
    Pamiętam dokładnie moment, w którym usłyszałam o takim zjawisku jakim są darmowe kluby warsztatowe zajmujące się przełamywaniem strachu przed publicznymi wystąpieniami. Przynajmniej na początku taki miał być cel założonego przeze mnie klubu. Były dni ciężkie kiedy nikt nie rozumiał idei i nie chciał uczęszczać na spotkania. Kilka razy byłam na nich sama. Kilka razy mówiłam do kolegi a on do mnie tylko po to aby realizować założony program. Żeby tylko się nie poddać. Wytrwaliśmy najcięższy czas i lada moment na spotkania zaczęli przychodzić informatycy, prawnicy, trenerzy biznesowi, przedsiębiorcy, studenci i wykładowcy. Mieliśmy niekiedy na warsztatach taki wachlarz społeczny, że samo połączenie tych ludzi ze sobą tworzyło magnetyczną atmosferę. Największą satysfakcję jednak sprawiało mi obserwowanie jak niektórzy członkowie klubu z osób spalających się gdzieś głęboko w sobie w trakcie wystąpień publicznych, stawali się ludźmi pewnymi siebie, gestykulującymi i patrzącymi głęboko w oczy audytorium. Wygłoś 4 minutową mowę na temat: " Patyczki do uszu" albo " Okres godowy pingwinów"- po kilku miesiącach nie było takiego tematu którego ktoś z nas by się nie podjął.
Dziś klub jest już pełnoprawnym członkiem międzynarodowej społeczności. I chociaż moje drogi z klubem rozjechały się na setki kilometrów, to tamto doświadczenie nauczyło mnie bardzo wiele. Mnie i wielu ludzi, którzy od stycznia 2011 roku przewinęli się przez drzwi klubu.

p.s Poszukajcie czy taki klub gdzieś koło was nie działa. A jeśli nie? Załóżcie go!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz