niedziela, 9 lutego 2014

Ja - krytyka- Ja.

    W ostatnim poście pisałam o Toastmasters. Dziś będzie o krytyce. Skąd taki przeskok?
Wydaje mi się, jednak że to tylko pozory skrajnie różnych tematów. 
    
    Krytyka, zwłaszcza ta konstruktywna była zawsze nieodłączną częścią pracy na warsztatach Tm. I jestem przekonana, bo sama doświadczałam tego wielokrotnie, że to nie lęk przed publicznością, przed oczami wbitymi w Twoją osobę, przed jąkaniem itp. jest powodem stresu przed publicznym przemawianiem. Boimy się oceny. Boimy się opinii, w tym tej jadowitej, bodaj najbardziej. Na spotkaniach Tm często podkreślaliśmy jak zbudowana powinna być informacja zwrotna  od słuchaczy po wygłoszonej mowie. Miała mieć formę kanapki. Wierzch bułki to pozytywy z uzasadnieniem. Mięso lub ser w bułeczce to obszary do rozwoju albo negatywy ale zawsze ze wskazaniem jak można im zapobiec następnym razem. No i spód generalna refleksja ale raczej z naciskiem na wyciągnięcie tego co najlepsze. Nie muszę tu mówić, ze jest to bardzo powszechna metoda dawania komuś informacji zwrotnej. Jest ona często praktykowana w korporacjach (albo przynajmniej powinna być), szkołach ( raczej tych prywatnych) i na treningach personalnych. Oczywiście na jakiejkolwiek prelekcji czy wystąpieniu nie mamy co liczyć na tak sformowane podsumowanie wygłoszonych przez nas racji. Ale jeśli się do wystąpienia odpowiednio przygotujemy, to możemy na niektóre recenzje i opinie w tym krytyczne reagować niczym nasi gruboskórni politycy.
    Oceny i krytyki boimy się na egzaminach, rozmowach kwalifikacyjnych czy w trakcie pierwszej randki. A przecież istnieje możliwość, że już nigdy więcej nie spotkamy tych ludzi, a dziewczyna po randce przestanie odbierać telefony. I co z tego? Dalej się boimy i pocą się nam ręce.
Ja sama złapałam się jakiś czas temu na tym, że bałam się przyznać znajomym, że od jakiegoś czasu nie mam pracy. No i co? Nic mi to nie dało. Bo i tak odkładając telefon czułam, że okłamuję nie tylko ich ale też siebie. Przecież osoby, które są z nami blisko i tak wiedzą, że jesteśmy na tyle porąbani że i tak zaraz coś skombinujemy. Wiedzą, że damy sobie radę. Albo przynajmniej tak nam będą mówić.
    Suma sumarum- krytykę  innych należy mieć gdzie? Zakopaną w ogródku, pod płytą marmurową.


I tylko Ja mogę być swoim własnym krytykiem. Ten to potrafi dać do pieca, co nie?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz