Miałeś kiedyś poczucie, że sytuacja w której się znalazłeś jest beznadziejna, a mimo wszystko nie poprawisz jej? Niby chcesz coś zmienić, wiesz jak ale jednak masz w sobie taką siłę/ głos/ mur/ opór aby cokolwiek zrobić w kierunku ku lepszemu. Można by to porównać do irracjonalnych lęków, które miotają nami przez całe życie albo w szczęśliwszych przypadkach tylko przez jego część bo kiedyś ustają.
Kiedy byłam dzieckiem wydawało mi się, że zabawki ruszają się i żyją własnym życiem kiedy śpię albo zamykam oczy. Ale są na tyle sprytne, że wracają na swoje miejsca kiedy otwieram powieki. Ok, to przekonanie kiedyś minęło- chyba z wiekiem.
Kiedy piję z bardzo cienkiej szklanki albo kieliszka mam wrażenie, że jeśli złapię ją ustami zbyt mocno, może pęknąć i poranić mi twarz...Bez sensu ale tak mam.
Podobnie jest w codziennych sytuacjach, w domu, pracy czy szkole. Najczęściej wynika to z przeżytych przez nas sytuacji z przeszłości. Jeśli nasi rodzice zostawiali nas często w dzieciństwie pod opieką krewnych czy opiekunek a sami wyjeżdżali możemy mieć w dorosłym życiu przekonanie, że za wszelką cenę nie chcemy być sami. Wpadamy wtedy w związek za związkiem albo przyklejamy się do znajomych bo boimy się pustych ścian. Desperacko szukamy akceptacji i bliskości. Czasem wiążąc utopijne plany z osobami całkowicie nieodpowiednimi.
Podobnie bywa z przekonaniem dotyczącym kariery i pieniędzy. Jeśli od małego byliśmy utwierdzani w przekonaniu, że nasze zdanie nie liczy się a pieniądze szczęścia nie dają, albo co więcej bogaci ludzie- to złodzieje jakież mogliśmy wyciągnąć wnioski na przyszłość? Najpewniej myślimy, że powyżej podłogi nie podskoczymy. Możemy brzydzić się pieniędzmi i uważać osoby zamożne za" takich co im się udało" albo "na pewno pierwszy milion ukradł".
No cóż, od naszych doświadczeń nie uciekniemy ale możemy je sobie uświadomić i przeformułować.
Tylko tyle i aż tyle. Komuś się udało, a czemu mi się ma nie udać? Jestem sam/ sama- ale potrzebuję samotności, aby pozbierać myśli, wejść w dyskusję ze sobą. Przetrawić 4 łyse ściany i zobaczyć, że tak na prawdę nic się nie zmienia oprócz naszego złudnego poczucia, że samotność to wyrok na zawsze.
Ja z Gdańska pełnego znajomych i gwaru imprez wyjechałam kiedyś do Warszawy, w której znałam dwie osoby. Później przeprowadziłam się do Krakowa, w którym nie znałam już totalnie nikogo. Czy jestem samotna? Czasem byłam nawet bardziej samotna w tym zgiełku znajomych, przyjaciół i paplaniny. Kasa i kariera? Jeśli nawet nie dają szczęścia- to wolę to sprawdzić Sama.
Zatem jak z tego niepotrzebnego kurzu przekonań wyciągnąć głowę, żeby zobaczyć że ponad chmurami zawsze świeci jednak słońce?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz